Ten miesiąc był cudowny. Spędziłam go w
całości z mym pierwszym ukochanym. Codziennie robiliśmy coś wspólnie, aby po
prostu jak najlepiej wykorzystać dany nam czas. Byłam szczęśliwa, że chociaż
przez miesiąc mogłam przebywać z mym ukochanym Breenem. Szczerze powiedziawszy,
nawet nie wiem, kiedy ten miesiąc minął. Codziennie albo gdzieś wychodziliśmy,
albo po prostu robiliśmy coś wspólnie w silosie, który jak zapewne wiecie,
miałam wynajęty na dwa miesiące. Nawet na ten czas zapomniałam o mojej
tęsknocie za Wielkim Elektronikiem.
Jednak, czas mija bardzo szybko, a ja zaczęłam
zastanawiać się, co uczynię za kolejny miesiąc. Dwunastego stycznia, dwa dni
przed powrotem Breena na tamten świat, wieczorem, gdy oboje szykowaliśmy się
już do snu, ja spojrzałam na niego i spytałam:
– Ale…Co będzie za
miesiąc? Po tym czasie muszę opuścić ten silos, a nie mam mieszkania.
– Na jakiś czas
zamieszkaj w swoim statku kosmicznym, zdobądź wykształcenie, pracę, kup
mieszkanie i po prostu żyj jak normalny człowiek. W życiu miałaś już
wystarczająco dużo przygód, więc w końcu należy ci się spokojne życie. Po
prostu. Wiem, że to co powiedziałem brzmi podejrzanie prosto, ale najlepiej tak
zrób. Spróbuj też powstrzymać chęć zemsty na swoich dawnych wrogach, bo uwierz
mi, to nic nie da. Oni i tak cię pokonają, gdyż są, co by nie mówić,
potężniejsi od ciebie. Sama nie dasz im rady, choćbyś nie wiem co robiła. Po
prostu zacznij wieść normalne życie. – odpowiedział
– Myślisz, że ono tak
po prostu mnie się uda? Przecież od stworzenia Kombinatu prześladuje mnie jakiś
pech. No dobra, może nie od początku mego pierwszego imperium, ale od momentu
zabicia moich rodziców. W ogóle…Pamiętam słowa mojej matki na chwilę przed
przerobieniem jej na Zabójczynię Kombinatu. „Jeszcze tego pożałujesz! Twoje
imperium się rozleci i spotka cię pasmo nieszczęść!” mówiła. Mam wrażenie, że
to jej wina i, że to ona przeklęła moje życie.
– Normalnie można by
to uznać za zbytnie naciąganie, ale może coś w tym jest. W świecie, do którego
trafiłem po śmierci, twoi rodzice też są. Co prawda widziałem ich może z dwa
razy, ale jednak są i raz na ruski rok rozmawiają na temat tamtych wydarzeń.
– Cholera. Ja w końcu
też umrę, a nie chciałabym ich spotkać. Boję się, że to mogłoby się źle
skończyć, mimo iż mam ponad tysiąc lat, więc nie powinni się mną interesować.
No, ale w końcu to ja ich przerobiłam na Stalkera i Zabójczynię Kombinatu, więc
mogą mieć do mnie pretensje.
– Szczerze, jak
umrzesz to pewnie tak szybko się nie spotkacie, bo oni na serio rzadko się
pojawiają.
– A właśnie! Czy tam,
w tym świecie do którego trafiłeś po śmierci, jest Wielki Elektronik?
– Chyba nie. Nigdy go
jeszcze nie widziałem ani nie słyszałem, aby tam trafił.
„Czyżby…?” –
pomyślałam, po czym odparłam:
– Czy to możliwe, aby
on ŻYŁ?
– Nie mam pojęcia, nie
znam go dobrze. Ja cię tylko obserwuję, więc wiem to, co ty wiesz. A z tego co
wiem, on nigdy nie wspominał ci nic o tym, aby był nieśmiertelny. – odrzekł
Breen.
– W sumie…Alojzy, jego
wierny sługa, coś wspominał mi o tym, że oni, a co za tym idzie i Wielki
Elektronik, już żyli w czasach, gdy choćby w Chinach panowała dynastia Ming, a
to było wieki temu.
– Widzisz. Więc możliwe,
że Wielki Elektronik jest nieśmiertelny i nic nie stoi na przeszkodzie, abyście
jeszcze kiedyś się spotkali.
– Miejmy nadzieję.
Jestem ciekawa, jak mu się żyło beze mnie przez ponad dwa tysiące lat.
– A właśnie,
zapomniałbym! Dzięki tobie i twojemu życiu przynajmniej dowiedziałem się,
dlaczego o Aperture Science tak nagle ucichło. Szczerze, to trochę śmieszne w
swojej tragedii – pracowali nad GLaDOS piętnaście lat, a ta ich zabiła w kilka
sekund.
– Mieli pecha, jak
widać, albo nieodpowiednio ją stworzyli.
– W sumie, jedno
wchodzi w drugie. No, ale najważniejsze, że w końcu się wydostałaś z tamtego
miejsca.
– Ja w sumie też się
cieszę, że jestem obecnie w miejscu, w którym jestem. Jednak Aperture miało
jedną zaletę – dzięki tamtemu miejscu żyję ponad dwa tysiące lat.
– Zawsze to jakaś
zaleta.
Po tej rozmowie, która
swoją drogą była dość długa, ale jednocześnie nie tak długa jak nasze
przeciętne rozmowy w tym miesiącu, przytuliłam się do niego. Chwilę potem,
kiedy on odwzajemnił gest, ja zamknęłam oczy i, parę minut potem, usnęłam…
Trzynasty stycznia,
czyli ostatni dzień naszego wspólnego spotkania, wykorzystaliśmy jak najlepiej
mogliśmy. Ja i Breen po prostu praktycznie każdą chwilę spędziliśmy wspólnie,
aby jak najlepiej nacieszyć się sobą. Niestety. Czternastego dnia tego
miesiąca, kiedy staliśmy w głównym pomieszczeniu i rozmawialiśmy, nagle za
Breenem otworzył się niebiesko-biały portal. Widząc go, mój ukochany rzekł:
– To…W takim razie, ja
już muszę wracać do świata zmarłych. Jednak nie martw się, kiedyś się spotkamy,
już po twojej śmierci.
Po tych słowach, ja ze
łzami w oczach rzuciłam się w jego ramiona. Kiedy on odwzajemnił tenże gest,
powiedziałam:
– Będzie mi ciebie tak
brakować…
– Nie martw się. Ja
zawsze będę podążał za tobą, tak jak robiłem to do tej pory. Pamiętaj też, że
kiedyś się spotkamy i wtedy będziemy już szczęśliwi na zawsze. – odparł
Ja jednak, nie
chciałam aby mnie opuszczał. Czułam się tak samo jak wtedy, gdy żegnałam go,
kiedy umierał. To było okropne, tracić po raz kolejny ukochanego, który jako
pierwszy mnie pokochał. Jednak, po chwili, musieliśmy się puścić. Gdy to
nastąpiło, rzekł:
– Zobaczymy się
wkrótce.
Po czym, na
pożegnanie, uśmiechnął się do mnie. Ja zaś, odwzajemniłam uśmiech, mimo iż
ciężko było odwzajemnić uśmiech płacząc z rozpaczy. Lecz, chwilę potem, wszedł
w portal i, po zrobieniu tego, zamknął się on za nim.
Ponownie zostałam
sama. A to był taki piękny miesiąc spędzony z nim…A teraz, znowu zostałam sama
jak palec. Tak bardzo chciałabym chociaż spotkać się z Wielkim Elektronikiem,
to może poczułabym się lepiej. Jednak jego w tamtym momencie nie było. Parę
sekund potem, upadłam na kolana, zasłoniłam sobie oczy dłońmi i jeszcze
bardziej rozpłakałam się. Cierpiałam tak samo, jak po jego śmierci.
Lecz, parę minut
potem, poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Od razu, czując to, odwróciłam
się i, po zrobieniu tego, nie ujrzałam za sobą nikogo. Wiedząc to, byłam pewna,
że to Breen wrócił do obserwowania mnie z zaświatów. Wiedziałam, że był przy
mnie, ale jednocześnie nadal mi go brakowało. Trochę paradoks, ale co począć,
taka już byłam i w sumie nadal jestem.
No, ale musiałam
przeżyć ten miesiąc w silosie sama. W czasie jego trwania, naprawiłam fotel,
gdyż fakt, nie wspominałam tego wcześniej, ale właściciel silosu nie miał nic
do tego, aby dodawać tutaj rzeczy od siebie, a wręcz było to mile widziane.
Zapomniałam wam po prostu o tym wcześniej powiedzieć, wybaczcie mi. Po
zrobieniu tego, po prostu spędzałam czas w silosie i poza nim zajmując się
różnymi czynnościami. Również, nie wiem czemu, mój statek kosmiczny gdzieś
zniknął. Nie podejrzewałam, że ktoś by mi go ukradł, bo kluczyki zawsze miałam
przy sobie i one nie zniknęły. Może po prostu gdzie indziej go zaparkowałam?
Nie miałam pojęcia, ale najważniejsze, że zabrałam z niego wszystkie moje
rzeczy.
Po dwóch miesiącach, w
dzień opuszczenia silosu, schowałam do jakieś torby moje ubrania oraz niewielką
broń i przewiesiłam ją sobie przez ramię. Mój miecz i Portal Gun zaczepiłam na
mych plecach, tak samo jak Kostkę Towarzyszącą, którą przewiesiłam przez ramię,
po ówczesnym zaczepieniu jej na jakimś pasku i, po raz ostatni, opuściłam moje
dotychczasowe mieszkanie. Po wyjściu z niego, udałam się w kierunku miasta.
Tam, błąkałam się po
ulicach dwa dni. Przez ten czas, aby umilić sobie podróż, gdy nikt nie patrzył,
rozmawiałam z moją Kostką Towarzyszącą. Fakt, tak jak kiedyś mówiła GLaDOS, nie
potrafiła ona mówić, ale ja przynajmniej lepiej czułam się ze świadomością, że
miałam do kogo mówić. Jednak, po dwóch dniach, gdy akurat szłam ulicą w ten pogodny poranek, gdyż był on naprawdę ładny w dniu
dzisiejszym, nadal zastanawiałam się, co miałam ze sobą zrobić, skoro musiałam
opuścić wynajęty silos, a nie wiedziałam, gdzie był mój pojazd. Na plecach nadal
taszczyłam Kostkę Towarzyszącą, przewieszoną na mych plecach dzięki paskowi,
torbę z mymi rzeczami i ubraniami oraz mój miecz i Portal Gun. Nie miałam
pojęcia, gdzie miałam się podziać. Wszakże cała moja rodzina już dawno umarła,
a moja jedyna, pozostała przy życiu przyjaciółka była w innym wymiarze.
Lecz, w którejś chwili, usłyszałam za
sobą dziwnie znajomy, męski i wręcz hipnotyczny głos:
– Ramoninth?
Słysząc to, odwróciłam się. Kiedy to zrobiłam,
ujrzałam kogoś, kogo nie spodziewałam się spotkać w tym momencie. Był to…Wielki
Elektronik. Widząc go, zawołałam z radością w głosie:
– Elektronik! Ty żyjesz!
Po czym, rzuciłam mu się w ramiona. W tym
momencie, nieco zaśmiał się i rzekł:
– Mnie też miło cię widzieć.
A następnie poczułam, że pocałował mnie w
policzek, pierwszy raz odkąd się znaliśmy. Tak się cieszyłam, że go spotkałam,
normalnie nie macie pojęcia. Byłam wtedy taka szczęśliwa, że chociaż on mi na
tym świecie został. Poczułam też, że on również odwzajemnił przytulenie. Kilka
minut potem, gdy emocje opadły i oboje się puściliśmy, idąc przed siebie,
Wielki Elektronik spytał:
– Opowiadaj. Co się działo u ciebie przez ten
cały czas, gdy byliśmy rozdzieleni?
– Przygotuj się na przynajmniej dwugodzinną
opowieść. – odpowiedziałam
– Już się boję.
W tym momencie, zaczęłam opowiadać to
wszystko, co wam do tej pory opowiedziałam, oczywiście od momentu mojej
ucieczki z planety Mango. O świecie podobnym do Krainy Grzybów, o czterech
latach tortur, które tam przeżyłam, o mojej przyjaciółce oraz ucieczce z nią, o
moich nowych mocach oraz zmianach, które mnie dotknęły, o powrocie na Ziemię i
trafieniu do Aperture Science, o tym, jak musiałam tam przetrwać z GLaDOS, a
potem z Wheatleyem, wspomniałam też o Kostce Towarzyszącej, którą obecnie przy
sobie miałam, o tym jak koniec końców GLaDOS mnie uratowała i wypuściła, o
moich znajomych z 2Fort oraz o dniach spędzonych tam, o ucieczce po
zamordowaniu ich przez naszych przeciwników, o nieudanej próbie zemsty na
pozostałych przy życiu wrogach, o szczęśliwych chwilach spędzonych z Breenem i
o moim dwudniowym włóczeniu się po ulicy. Opowiadałam mu to wszystko może dwie
i pół godziny, łącznie z prezentacją działania Portal Gun oraz moich mocy. A on
słuchał uważnie, w ogóle mi nie przerywając, co znaczyło, że ciekawiło go to.
Gdy zaś skończyłam moją długą opowieść, Wielki
Elektronik rzekł:
– Czyli chcesz mi powiedzieć, że byłaś
przetrzymywana wraz z nową przyjaciółką w psychodelicznym świecie z psychopatą,
który zmuszał was do aktorstwa w porąbanych filmach, którego koniec końców
zabiłaś przy udanej próbie ucieczki, potem po powrocie na Ziemię zostałaś
zamknięta w opustoszałej placówce badawczej, w której na ponad dwa tysiące lat
zostałaś zamknięta i zdana na pastwę losu zabójczej machiny, która zanim stała
się tym, czym się stała, była normalną kobietą, i po uświadomieniu jej tego
znormalniała, a także od niej dowiedziałaś się, że byłaś adoptowana, po czym po
wypuszczeniu cię trafiłaś do dwóch konkurujących ze sobą firm, w których
ginęliście x razy, aż w końcu jedni wymordowali drugich na zawsze, a tobie
udało się uciec, po czym próbowałaś zemścić się na naszym wspólnym wrogu oraz
na swoich innych pozostałych przy życiu wrogach, ale ci to nie wyszło, po czym
spotkałaś martwego od x lat Breena, który został na określony czas przywrócony
do życia i spędziliście wspaniale czas, po czym on znów musiał odejść, a ciebie
wywalono z wynajętego silosu i dwa dni włóczyłaś się po mieście rozmawiając z
kostką, którą masz na plecach?
– No. Tak było i wiem, że ta historia jest
nieprawdopodobna, ale jednak taszczę tu ze sobą dowody na to, że to prawda. –
odpowiedziałam
– Wierzę ci. Wierzę ci, bo miałem
nieprzyjemność oglądać w Internecie te poronione filmiki, o których mówiłaś. W
ogóle nie szło cię na nich rozpoznać, a ja sam potem chyba z dwie noce nie
mogłem zasnąć. A poza tym, takiego działa portalowego jak ty masz, nie dostanie
się byle gdzie.
– O shitten faken, te filmiki trafiły do
sieci?!
– No. Zresztą, sama spójrz.
A następnie wyjął telefon, włączył go i chwilę
potem przysunął mi go, przez co dopiero teraz zobaczyłam, w czym właściwie
kazano mi brać udział. Filmy były popularne, mniej niż Kraina Grzybów, ale
jednak i nie rozumiałam z nich nic. Również bałam się tego co widziałam jak
cholera, ale starałam się nie okazywać mego lęku. Kiedy zaś wszystkie się
skończyły, rzekłam:
– Nie wiedziałam, że to w ogóle trafiło do
normalnego Internetu.
Podejrzewałam, że te filmiki są tylko w Deep lub Dark
Web.
– Współczuję ci, szczerze powiedziawszy. Ja
bym nie chciał być zmuszony do brania udziału w czymś takim. – odparł, chowając
telefon.
– W ogóle…Gdzie ja mam się teraz podziać?
Silos musiałam opuścić, a mój pojazd gdzieś zaginął, a nawet jakby, to nie jest
on zdatny do mieszkania na dłuższą metę.
– Jeśli chcesz, możesz zamieszkać ze mną, u
mnie w domu.
– Nie sprawi ci to kłopotu?
– Coś ty. W końcu cię kocham, więc chcę dla
ciebie jak najlepiej.
– Dziękuję…
– Nie ma za co, kochanie. Po prostu jesteś dla
mnie ważna, więc wiedząc, że mógłbym zapewnić ci dach nad głową, nie
porzuciłbym cię na ulicy.
Po tej rozmowie, ruszyliśmy dalej w ciszy,
czasem tylko na dłużej o czymś rozmawiając.
Jednak, po jakichś około dwudziestu minutach,
doszliśmy pod jakiś dość spory dom jednorodzinny. Jak dla mnie, był on bardzo
ładny. Był w kształcie normalnego domu jednorodzinnego, tylko od naszej strony
miał dobudowany też taki, hmm, jakby to nazwać, nie do końca wypełniony
prostokąt. Widoczny był garaż, a dokładniej drzwi do niego oraz podjazd, na
którym, po bokach, stały niewielkie latarnie, nawet nie większe ode mnie.
Niedaleko garażu, było wgłębienie, w którym było wejście do domu, a do niego
prowadziły trzy schodki. Z mej perspektywy widać było też okna po bocznej
stronie oraz niewielki balkon. Widać było też cztery okna na dachu. Wokół
całego domu widniał wielki, ładny ogród.
Szczerze powiedziawszy, podobał mnie się jego
dom. Od razu, widząc go, rzekłam:
– Ładny dom…
– Dzięki. Nieskromnie powiem, że sam go
wybudowałem. – odpowiedział
– Serio? Nie wiedziałam, że masz zdolności
budowlane.
– Nie osobiście, jak coś, bo wiadomo, że sam
bym nie dał rady. Ja tylko stworzyłem plan oraz wykupiłem ziemię, a resztę
zbudowali za mnie wynajęci robotnicy.
Mimo wszystko, po tej krótkiej rozmowie,
weszliśmy na teren mieszkania i weszliśmy do środka budynku…